piątek, 9 września 2016

Focić albo nie focić - oto jest pytanie

Focić albo nie focić - oto jest pytanie.
Kto postępuje mądrzej: ten kto z lękiem chowa smarta przed szefem o pracę w obawie,
Czy, ten kto stawia swemu losu wyzwanie cykając selfie w nastawni na fajsa ją daje, a swoją przyszłość na kolei pod gromem zajadłych strzał donosów, byt swój kładzie na szalę?





Pytanie egzystencjalne, bo z pozoru niewinna fotka może kosztować kolejarza pracę. Szkoda by było tym bardziej, że ci co robią sobie zdjęcia w pracy to w większości oddani sprawie kolejarze. Rozgorzała więc na grupie branżowej dyskusja, jak ogień w palenisku podsycany raz po raz nowymi dylematami, niczym parą z dmuchawki co cugu w kominie dodaje. Buchają nowe pytania, uwagi, wskazówki. Ja też swoje dodaję.





Przede wszystkim trzeba wiedzieć, że:

  1. Każdy z nas skończył 18 lat, jest osobą dorosłą, ponosi odpowiedzialność za swoje czyny i życie stwarza mu wiele okazji do robienia zdjęć - ciekawszych, bądź mniej ciekawych
  2. Istnieje w prawie pracy takie pojęcie jak tajemnica przedsiębiorstwa
  3. W ostatnim czasie panuje zbiorowa paranoja na punkcie zagrożenia terrorystycznego
  4. Głupota ludzka jest bezkresna
  5. Sprawy w sądach pracy prowadzone są przewlekle i trwają dwa, czasem nawet trzy lata
Roboczo przyjmuję, ze każdy pracownik kolei który robi zdjęcia chce nadal pracować i nie mieć nieprzyjemności.

Fotki a bezpieczeństwo


Infrastruktura kolejowa nie jest objęta zakazem fotografowania. Wystarczy sobie przypomnieć co się działo gdy taki zakaz funkcjonował. Było i śmiesznie i strasznie. Pamiętam, gdy wyjeżdżając z wczasów w Ustce mama chciała nam zrobić piękne rodzinne zdjęcie z wakacji. Przyczepiła się wtedy jakaś menda i film z udanych wakacji został prześwietlony i trafił do kosza. Nie ma to jak happyend udanego wypoczynku. To na szczęście już przeszłość. Miejmy nadzieję, ze nigdy nie wróci.

Przy dzisiejszych technikach zwiadowczych zakaz robienia zdjęć byłby jakimś komicznym nieporozumieniem. Zbieranie danych o infrastrukturze może odbywać się na różne sposoby. Fotografie satelitarne, zdjęcia z dronów lub samolotów szpiegowskich dostarczają fotografii o bardzo wysokiej rozdzielczości, co jest o wiele lepszym rozwiązaniem niż robienie zdjęć poszczególnych obiektów infrastruktury. Nie muszę już tu wyjaśniać, że informacje o sytuacji ruchowej można gromadzić równie łatwo. Wystarczy kupić sobie na Wolumenie skaner częstotliwości wykorzystywanych w komunikacji radiowej na kolei. Bodajże w jednej z instrukcji PLK, wyraźnie napisane jest z jakich częstotliwości korzysta zarządca infrastruktury. Niestety, paraliżowanie ruchu pociągów też nie jest trudne i jakoś nikomu to nie przeszkadza.

Rozsądny człowiek znający się na rzeczy przyjmie słusznie, że fotografie nie stanowią żadnego zagrożenia dla bezpieczeństwa kluczowej infrastruktury. I tu pojawia się problem. Nie każdy ma głowę na karku. Istnieje dość znaczna grupa ludzi (w tym także pracowników kolei jak przypuszczam) którzy już dawno wyłączyli zdrowy rozsądek. Sprzyja temu ogólna atmosfera. Oczekiwanie przez przełożonych ślepego i bezwzględnego posłuszeństwa, premiowanie donosicielstwa, no i paranoja na punkcie zamachu terrorystycznego. Jak gdyby to nadgorliwość jednych miała zwiększyć poziom bezpieczeństwa ogółu. Niestety, jest na odwrót. Alarmowane bzdurami służby tracą wrażliwość na prawdziwe zagrożenia.

Pamiętam jak mój kolego robił zdjęcia w Kutnie i wyobraźcie sobie, jakiś idiota zgłosił to służbom. Fala bezkresnej głupoty doprowadziła do zatrzymania biedaka przez SOK. Pojawiła się policja. Finalnie kolegę przesłuchała ABW. Ten dla świętego spokoju prześwietlił filmy. Stracił aż PIĘĆ godzin na wyjaśnianie sytuacji.

Tajemnica przedsiębiorstwa


Możemy robić zdjęcie na kolei i nikt nam nie może tego zakazać. Jednak pod jednym warunkiem, że swoje fotografie robimy na terenie ogólnie dostępnym nie popełniając przy tym wykroczenia. Załóżmy, że aby zrobić fajną fotkę wejdę w tory. Choć nikt nie będzie miał prawi mi jej skasować, moje ekstra zdjęcie będzie mnie drogo kosztować. SOK ma bowiem prawo do wystawiania mandatów karnych na obszarze kolejowym. Co to jest obszar kolejowy? Odsyłam do ustawy o transporcie kolejowym.

Zupełnie inną kwestią jest robienie zdjęć w miejscu pracy. Tu sytuacja jest bardziej skomplikowana, bowiem w pracy wykonujemy ściśle określone zadania w hierarchicznej strukturze na określonych zasadach. Te zasady zawarte są w przepisach wewnętrznych, a bezpośrednie polecenia wydają nam przełożeni. Poza tym w pracy mamy pracować, a nie bawić się. Okazuje się, że za korzystania z portali społecznościowych w miejscu zatrudnienia łatwo możemy stracić źródło swojego utrzymania. Tytułem wstępu sygnalizuję tu pewne problemy bardzo pobieżnie. Kto chce może w łatwy sposób poszerzyć swoją wiedzę.

Na marginesie dodam tylko tyle, że tablety Przewozów Regionalnych miały wgraną aplikację Facebook. Nie oznaczało to, że pracownik w trakcie pracy mógł korzystać z popularnego fejsa. Pomijając już aspekt, że każdy ruch w sieci użytkownika tych tabletów jest monitorowany, a sam sprzęt źle zabezpieczony przez złośliwym oprogramowaniem, pracodawca może pracownikowi zarzucić nienależyte wykonywanie obowiązków pracowniczych lub wręcz ich zaniedbywanie. Np. w czasie przeznaczonym na obsługę podróżnych ujawni, że kierownik pociągu przeglądał wpisy na fajsie. No i zaczyna się młócka.... Pamiętajcie, głupich i złośliwych na tym świecie mamy pod dostatkiem.

My wróćmy na naszą przysłowiową nastawnię. Ruch pociągów rachityczny, nudzi nam się, zaczynamy dłubać w nosie. Wszystko OK. Nikt nie widzi. Można nawet skoczyć do WC. Jednak problem zaczyna się kiedy zrobimy sobie zdjęcie w czasie pracy i je opublikujemy. Wtedy przełożony może przyczepić się dwóch rzeczy: Każe złożyć wyjaśnienie, co robiłeś w miejscu pracy i czy aby nie zaniedbałeś swoich obowiązków oraz czy miałeś pozwolenie na fotografowanie miejsca pracy. Załóżmy, że wybrniemy z pierwszej części zarzutów broniąc się, że każde z powierzonych zadań zostało wykonane perfekcyjne.

Otwartą kwestią pozostaje zgoda na fotografowanie. No ale jak to?, zauważycie. Przecież mogę robić zdjęcia na kolei? Niestety, nie wszędzie. Istnieje coś takiego jak tajemnica przedsiębiorstwa. Obejmuje ona nie tylko dokumentację wewnętrzną, ale również rozwiązania techniczne, myśl techniczną, a nawet wiedzę o funkcjonowaniu zakładu pracy. Możemy z tej wiedzy korzystać, ale nie możemy jej ujawniać publicznie. Tu zaczynają się schody, bo rozmieszczenie urządzeń na naszej nastawni może być potraktowane przez naszego pracodawcę jako tajemnica przedsiębiorstwa. Wtedy naczelnik zada pytanie: Podpisywał Pan zobowiązanie o zachowaniu tajemnicy przedsiębiorstwa?

Oczywiście zaraz pojawią się rożne opinie, polemika z tym co napisałem. Jednak nasz osąd pozostaje bezwartościowy wobec praktyki życia codziennego. Wyobraźmy sobie, że przełożonemu ktoś doniósł o pięknej fotce na nastawni z romantycznym EZTem w świetle zachodzącego słońca. Został postawiony zarzut ujawnienia tajemnicy przedsiębiorstwa. Na nic zdają się dyskusje, prośby, przekonywanie. Jest wypowiedzenie z powodu utraty zaufania do pracownika oraz ujawnienia tajemnicy przedsiębiorstwa. Pozostaje sąd.

Wkopać się w sprawę sądową to jak wdepnąć w wiecie co... Po pierwsze, to osoba składająca pozew o przywrócenie musi udowodnić, że nie jest wielbłądem. Po drugie, w przypadku przywrócenia do pracy należy nam się wypłata jednego miesięcznego wynagrodzenia (z wyjątkiem osób chronionych na podstawie przepisów szczególnych). Co najważniejsze, sprawy w sądach o przywrócenie trwają teraz minimum dwa lata. Tymczasem po roku przerwy w wykonywaniu czynności na stanowisku kolejowym, każdy zobowiązany jest złożyć egzamin weryfikacyjny. To, że ktoś do egzaminu podejdzie nie znaczy, że go zda. Chyba nie muszę wyjaśniać o co chodzi.... Teraz niech każdy w swoim sumieniu zważy czy opłaca mu się narażać.

Najlepiej rozsiądźcie się wygodnie w fotelu, włączcie ulubioną muzykę i pomyślcie: Czy to, że zrobię zdjęcie i je opublikuję zmieni na lepsze moje życie i otoczenie? Czy wobec triumfującego donosicielstwa i powszechnej głupoty warto dla fajnej fotki ryzykować utratą pracy mojego życia? Czy jak by mnie jakiś klawisz wsypał i straciłbym pracę, potrafię przeżyć bez kolei?

Ze swojego doświadczenia mówię Wam, każdy dzień bez pracy na kolei powoduje, ze usycham, więdnę, rozkładam się od środka, gniję z tęsknoty. Kochani, naprawdę nie warto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz