sobota, 7 października 2017

Przewozy Regionalne rozmodlone do granic absurdu

Sporą wrzawę w mediach wywołała zorganizowana przez Przewozy Regionalne, właściciela marki POLREGIO, akcja promocyjna kościelne wydarzenie „Różaniec do granic”. Przewoźnik wprowadził nielimitowaną pulę biletów za 1 zł dla wszystkich zmierzających do kościołów, w których dobywały się modlitwy różańcowe. Promocja, zamiast strzałem w dziesiątkę, okazała się wizerunkowym strzałem w stopę kolejowej spółki.




Zamieszczając informacje o akcji Przewozów Regionalnych, media poddawały w wątpliwość jej zasadność, bowiem kolejny raz Kościół Katolicki korzysta ze hojności spółek kolejowych. Żaden inny związek wyznaniowy, czy też organizacja społeczna nie mogą liczyć na taką przychylność w środowisku związanym z zarządami spółek kolejowych. Radio Zet zastanawia się, czy bilety za 1 zł dla uczestników „Różańca do granic” nie są aby dyskryminacją wyznawców innych religii. Wątpliwości, są ponieważ nie przypominam sobie aby dla którejkolwiek grupy wyznaniowej przewoźnicy kolejowi sprzedawali bilety za symboliczną złotówkę.

Wirtualna Polska przywołuje przykład mamy niepełnosprawnego dziecka, która aby dostać się z synem do lekarza musi nie tylko więcej zapłacić, ale narażona jest na szereg niepotrzebnych uciążliwości. Problemy w podróży spowodowane są przez niejednoznaczne przepisy rozporządzenia ministra właściwego do spraw transportu, które określa dokumenty uprawniające do 78% zniżki na zakup biletu.

Ulga 78% stosowana jest w trzech sytuacjach: przejazd do szkoły / na uczelnie i z powrotem, przejazd na turnus rehabilitacyjny i z powrotem, przejazd do lekarza i z powrotem. Do przejazdów uprawnione są osoby niepełnosprawne (nie zależnie od stopnia i rodzaju niepełnosprawności, jednak do osiągnięcia określonego wieku) oraz ich opiekunowie. W przypadku przejazdów do szkół / na uczelnie oraz na turnus rehabilitacyjny praktycznie problemów nie ma. Jednak pojawiają się one podczas podróży do lekarza. Sam miałem okazję korzystać z takiego przejazdu i wielokrotnie byłem narażony na różnego rodzaju nieprzyjemności. A to konduktorowi nie podobała się pieczątka, a to zaświadczenie nie takie. Innym razem oskarżenie o podrabianie dokumentu, bo osoba sprawdzająca bilet twierdziła, że zaświadczenie jest kserokopią. Proszę teraz postawić się w sytuacji osoby niepełnosprawnej i jej opiekuna. Nie mają oni praktycznie żadnego wpływu na wygląd takiego zaświadczenia. Często zdarza się, ze lekarz odmawia jego wypisania, ponieważ nie należy to do jego obowiązków. Problem jest realny, istnieje od wielu lat.

Moim zdaniem istota tkwi w złych i nieprecyzyjnych przepisach rozporządzenia wydanego do ustawy o uprawnieniach do ulgowych przejazdów. Nie określa ono wzoru takiego zaświadczenia, co przeszkadza w wykonywaniu swojej pracy osobom kontrolującym bilety oraz naraża pasażerów na nieprzyjemności. Jakoś ZUS nie ma problemów z wzorami dokumentów. Wyobrażacie sobie jaki byłby bałagan gdyby lekarze wystawiali L4 na byle jakim świstku papieru?

Ministerstwo Infrastruktury nie kwapi się do energicznych działań. Wystarczy wspomnieć bałagan spowodowany problemami z wydawaniem przez szkoły legitymacji uczniom. W tym przypadku również powinno zostać błyskawicznie zmienione rozporządzenie o rodzajach dokumentów poświadczających uprawnienia do ulgowych przejazdów. Może je znowelizować wyłącznie minister właściwy do spraw transportu. Tymczasem co robi Andrzej Adamczyk? Chowa głowę w piasek.

Do całego zamieszania włączył się Prezes UTK, namawiając przewoźników kolejowych do nieprzestrzegania obowiązujących przepisów i uwzględniania zaświadczeń wydawanych przez szkoły. Informacja o sugestii Prezesa UTK poszła w świat, ciekaw tylko ilu przewoźników i na jakich zasadach zdecyduje się akceptować zaświadczenia, których zgodnie z prawem akceptować nie może. Państwo PiS bałaganem stoi, urząd który w teorii powinien pilnować przestrzegania prawa, namawia do jego niestosowania. Tak w praktyce wygląda dobra zmiana. Niekompetencji Andrzeja Adamczyka, protegowanego premier Beaty Szydło wtóruje totalny brak odpowiedzialności Prezesa Urzędu Transportu Kolejowego, który wydając zalecenie przewoźnikom do postępowania niezgodnego z prawem, wyszedł poza ramy swoich uprawnień.

W tym kontekście, absolutnie popieram oburzenie matki niepełnosprawnego dziecka. Państwo, zamiast ułatwiać życie osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom, skazuje tę grupę na niepotrzebne uciążliwość, To samo państwo, gdy organizowane są imprezy religijne, staje przed hierarchami kościelnymi na baczności. Uruchamiane są wszystkie siły i środki, a kasy publicznych spółek otwierają się szeroko na spełnienie każdej zachcianki kleru.

Wystarczy przypomnieć ile środków przeznaczyło państwo na transport pielgrzymów uczestniczących w Światowych Dniach Młodzieży 2016. Uruchomiono nadzwyczajną liczbę specjalnych pociągów. Na przykład na linii Nowy Sącz – Krynica Zdrój, gdzie zwykle dziennie kursują dwa pociągi regionalne, w czasie ŚDM było ich 12. Kursy odbywały się nawet w godzinach nocnych, a składy woziły muchy. Zarządca infrastruktury nie pobierał opłat za uruchamianie pielgrzymkowych pociągów. Tymczasem od lat przewoźnicy kolejowi oraz liczni eksperci wskazują, na zawyżone stawki dostępu do infrastruktury jako na główną barierę rozwoju kolejowych przewozów.

Corocznie Kościół organizuje pielgrzymkę niepełnosprawnych do Lourdes. I chyba nikt nie ma złudzeń kto się do tego dorzuca. W tym roku doszło do nawet do konieczności wycofania wagonów z miejscami do leżenia z części pociągów służby publicznej właśnie z powodu skierowania tych wagonów do obsługi pociągu pielgrzymkowego. Czy minister Andrzej Adamczyk ukarał PKP Intercity za wydatne ograniczenie oferty publicznej? Oczywiście, że nie. Nie muszę tłumaczyć dlaczego.

A więc szanowni niepełnosprawni, koleją bez zbędnego stresu możecie jeździć aby się pomodlić. Na pielgrzymki, na różaniec. W podróży do lekarza będziecie musieli swoje przecierpieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz